Pomiędzy odpływem myśli a przypływem
snu mam minutę wieczności na zbieranie
metafor.
Lecz zanim zdążę schylić się po pierwszą
z nich, zalewa mnie fala i odmęt pochłania. Jakiś
czas później budzę się, bo słońce
wsadza mi palce do oczu. Niewiele pamiętam.
W prawej kieszeni mam kamyk, w lewej meduzę,
w ustach - piach.
This poem has not been translated into any other language yet.
I would like to translate this poem